Wyobraźcie sobie, że idziecie przez szkockie Góry
Kaledońskie. Dookoła zielono, las, łąka, wrzosowisko, liczne stada owiec i
bardzo nieliczni ludzie. Na widnokręgu szarzą się szczyty. Nagle wasz wzrok
przykuwa dziwny szary obiekt. Jest dość duży… albo raczej dość… długi; na oko
kilka metrów. Czy to kamień? Kłoda?? Podchodzicie bliżej. Z gładkiej
powierzchni wyrastają wypustki, jakby nogi. Czyli to zwierzę… Odskakujecie
gwałtownie, gdy łuskowate cielsko poruszyło się.
Mniej więcej tak wyglądały relacje świadków.
Niektórzy dodają do tego masywną głowę i spiczaste uszy. Pierwszy raz
stworzenie to zanotowano w 1811r, kiedy to grupa szkockich wieśniaków
zaatakowała węża, zabiła go i poćwiartowała. Najdziwniejsze w wyglądzie
kreatury były nogi – przednie przypominały wielbłądzie, tylne – końskie! W
latach 30. XX w. zwierzęta te były widziane w okolicach Loch a’ Mhuillidh w
Górach Kaledońskich (Szkocja). Kolejne spotkanie
wypadło w latach 60. Później także w 1975 r, grupa rybaków ujrzała stworzenie o
długości 10 stóp (ok. 3m), lecz spłoszone uciekło do wody i odpłynęło. Nigdy nie uczyniło krzydwy człowiekowi. Było raczej łagodne i powolne.
Beithir – ogromna, podobna do węża kryptyda ze szkockiego folkloru, prawdopodobnie pochodząca z obserwacji węgorza europejskiego i zaskrońca zwyczajnego.
Beithir był uważany za jednego z nieprzyjaznych demonów wodnych, licznie występujących w celtyckiej mitologii, tak zwanych Fuath ( z irlandzkiego: „nienawiść”). Ponoć pojawiał się w letnie noce podczas burz.
Uczony James MacKillop uważał, że słowo beithir pochodzi ze staroceltyckiego języka i oznaczało „niedźwiedzia” bądź „piorun”.
Szkocki folklorysta John Gregorson Campbell ustalił, że węża można zabić tylko poprzez odcięcie mu głowy i odłożenie jej daleko od ciała. W przeciwnym razie, te dwie części ciała zejdą się z powrotem. W pracy Celtic Review z 1908 roku, E. C. Watson opisał beithira jako jadowitego stwora zamieszkującego górskie jaskinie. Wąż swoją destrukcyjną siłę czerpał z błyskawic.
W Kaledonii znajduje się wzniesienie o nazwie Beinn a' Bheithir („Góra
piorunów”). Swoją nazwę zawdzięcza właśnie legendarnemu, ogromnemu wężowi
(smokowi, według niektórych źródeł), który zamieszkiwał jaskinię Liath.
Pieczara ta przypomina wielką szczelinę, przez którą smok miał wyglądać swoich
ofiar. Każdego nieproszonego wędrowca, ośmielającego się przejść przez górę,
chwytał w potworne szczęki i zaciągał do jaskini, gdzie rozdzierał
nieszczęśnika na kawałki. Tak ludzie żyli w strachu przed kreaturą, aż pojawił
się szyper o imieniu Charles. Zacumował swój okręt w przystani na pobliskim
jeziorze i między statkiem a brzegiem uformował most z pustych beczek i
żelaznych kolców. Po skończonej budowie, Charles umieścił na początku mostu
kawałki mięsa i podpalił drewniane beczki. Zapach pieczeni wywabił węża z
jaskini. Chcąc dotrzeć do źródła pożywienia, potwór musiał najpierw przejść
przez ostre, metalowe kołki. Poranił się przy tym tak bardzo, że niemal zdechł.
W międzyczasie statek odpłynął nieco od beczkowego mostu, tworząc szeroką
przerwę. Beithir nie miał już na tyle siły, by przeskoczyć na pokład statku,
gdzie piekło się smakowite mięsko, i nie mógł wrócić tą samą drogą, którą
przyszedł, więc stwór wykrwawił się tam, gdzie stał. Odtąd ludzie mieszkający w
sąsiedztwie góry, żyli w spokoju. Nie wiedzieli jednak, że w pieczarze Liath
czai się nowe niebezpieczeństwo. Okazało się bowiem, że stwór był samicą! I
zostawiła w jaskini szczenię, małą samiczkę, które podrosła i rozmnożyła się w
niewiadomy sposób. Gdy jeden z farmerów odkrył to gniazdo beithirów, bez
zastanowienia podłożył ogień, mając nadzieję, że w ten sposób zniszczy to
diabelstwo. Piski młodych zaalarmowały matkę, niestety znajdowała się wtedy
zbyt daleko od pieczary, więc pomimo pośpiechu, jej dzieci spłonęły. Gdy to
ujrzała, rozciągnęła się na płaskiej skale i poczęła chłostać się własnym
ogonem, aż zmarła.
Czasem Beinn a’ Bhiethir zwane jest też Górą Smoka.
Artykuł opracowali:
Bartlomiej Kotra
Karina Sołtysiak
Bartlomiej Kotra
Karina Sołtysiak