Bestia z Bray Road
Bray Road jest cichą wiejską drogą biegnącą niedaleko większego miasta Elkhorn w stanie Wisconsin w USA. Nagła gorączka niesamowitych relacji na początku lat 90. XX w. skłoniła władze stanu do podjęcia pewnych kroków. Młoda reporterka, Linda Godfrey, z lokalnej gazety Walworth Country Week, zostaje wytypowana, by zbadać całą sprawę. Od kilku tygodni ludność z okolicy Bray Road widuje dziwne, włochate stworzenie. Godfrey początkowo nastawiona była sceptycznie, jednak później z wielkim zaangażowaniem śledziła losy tej kryptydy. Jej seria artykułów dotyczących bestii przerodziła się w książkę o tytule The Beast of Bray Road: Trailing Wisconsin's Werewolf. Nieco później wydała drugie dzieło: Real Wolfmen – true encounters in modern America. A w sumie napisała aż siedem książek o tym stworzeniu. Łatwo się domyślić, że Linda sklasyfikowała bestię z Bray Road jako wilkołaka.
Bray Road jest cichą wiejską drogą biegnącą niedaleko większego miasta Elkhorn w stanie Wisconsin w USA. Nagła gorączka niesamowitych relacji na początku lat 90. XX w. skłoniła władze stanu do podjęcia pewnych kroków. Młoda reporterka, Linda Godfrey, z lokalnej gazety Walworth Country Week, zostaje wytypowana, by zbadać całą sprawę. Od kilku tygodni ludność z okolicy Bray Road widuje dziwne, włochate stworzenie. Godfrey początkowo nastawiona była sceptycznie, jednak później z wielkim zaangażowaniem śledziła losy tej kryptydy. Jej seria artykułów dotyczących bestii przerodziła się w książkę o tytule The Beast of Bray Road: Trailing Wisconsin's Werewolf. Nieco później wydała drugie dzieło: Real Wolfmen – true encounters in modern America. A w sumie napisała aż siedem książek o tym stworzeniu. Łatwo się domyślić, że Linda sklasyfikowała bestię z Bray Road jako wilkołaka.
Wilkołak to stworzenia pojawiające się nader często w kulturze, już od starożytnej Grecji; sławny mit o królu Arkadii Lykaonie, który poczęstował bogów olimpijskich ludzkim mięsem, co bardzo rozzłościło Zeusa. Zamienił Lykaona i jego ród w wilki. Nota bene, w Arkadii przez jakiś czas praktykowano kanibalizm, ofiara z człowieka, a następnie zjedzenie go (bądź jego części) miały zapewnić ochronę tamtejszej ludności przed napadami wilków.
Wracając do bestii, stwór po raz pierwszy został zauważony
w 1936 r. Świadkowie nie byli jednak zbyt skłonni do zeznań, gdyż obawiali się,
że opinia publiczna uzna ich za świrów. Potem bestia widywana była coraz
częściej aż do późnym lat 90. Świadkowie twierdzili, że przypominała wilka lub
ogromnego, kudłatego człowieka. Miała ponoć dwa metry wzrostu i potrafiła
poruszać się na dwóch nogach, z tym, że kolana potwora wyginały się w drugą
stronę. Sierść wilkołaka była ciemna, uszy spiczaste. Nasza dziennikarka
zebrała szereg niezwykłych opowieści na temat tej kryptydy: jedni twierdzą, że
widzieli przemianę wielkiego potarganego człowieka w wilka i vice versa, a nawet, że wilk zamieniał
się w ducha!
Przejdźmy teraz do bardziej szczegółowych relacji J
Był rok 1991. Pewna młoda kobieta imieniem Doristine
Gipson jechała Bray Road późnym wieczorem. Kiedy zbliżyła się do skrzyżowania z
Hospital Road, pochyliła się, by zmienić stacje w radiu. Wtem prawa strona jej
samochodu podskoczyła lekko, jakby na coś najechała. Zaskoczona zatrzymała auto
i wysiadła. Na drodze nie było nic; rozejrzała się dookoła. Jakiś cień stał
niedaleko pojazdu, lecz już poza zasięgiem światła. Postać ruszyła ku niej.
Doristine nie widziała dokładnie stwora, lecz był wysoki i dość masywny,
słyszała odgłos jego ciężkich stóp. Szybko wycofała się do samochodu, już miała
odjechać, gdy bestia niespodziewanie skoczyła na pojazd. Na szczęście dach
okazał się zbyt śliski i wilkołak spadł na chodnik, gdy kobieta ruszyła. Nie
miała pojęcia, czym było to stworzenie. Może niedźwiedź? Chciał ja zaatakować,
ponieważ go potrąciła. Mimo wszystko, postanowiła opowiedzieć sąsiadce o tym
spotkaniu i pokazać jej porysowany bok samochodu. Potem wieść szybko rozeszła
się po miasteczku Elkhorn i okazało się, że Doristine nie jest jedyną osobą,
która widziała bestię.
Pewnej
nocy pod koniec tego samego roku, właścicielka baru w Elkhorn, Lorianne
Endrizzy, jechała Bray Road. Niemal w tym samym miejscu, co poprzednio
Doristine, zobaczyła klęczącą, zgarbioną postać. Zwolniła i podjechała bliżej.
Była zaledwie 2 metry od bestii i miała doskonałą okazję, żeby się jej
przyjrzeć: twarz była porośnięta szarawą sierścią, podłużna, bardziej
przypominała pysk. Żółte oczy śledziły ruch samochodu, ale bestia nie
zaatakowała. Lorianne była bardzo rozdygotana po tym spotkaniu; w wywiadzie
stwierdziła, że stwór był umięśniony i wyglądał niemal jak potężny mężczyzna,
miał nawet pięć ludzkich, normalnych palców! Gdyby nie jego twarz… Gdy tylko
usłyszała, że Doris Gripson miała podobną przygodę, upewniła się w przekonaniu,
że ta bestia nie była tylko wytworem jej wyobraźni. Natychmiast skontaktowała
się z Biurem Kontroli Zwierząt i wraz ze swoją matką udały się do lokalnego
wydawnictwa gazet, mając nadzieję, że w ten sposób nagłośnią sprawę. Wtedy na
scenę wkroczyła Linda Godfrey. Zebrała masę ciekawych informacji, nie chcę
jednak powielać treści, które już w Internecie istnieją, więc dla naprawdę
zainteresowanych podsyłam linki J
Faktem jest, że coś, co widzieli ci ludzie, nie było
zwykłym wilkiem czy kojotem. To była hybryda, połączenie człowieka i
zwierzęcia; tak przynajmniej twierdzą świadkowie. Bestia jednak nie jawi się
jako agresywna. Co prawda, pogoniła paru zbyt ciekawskich, ale jedyne co
zaatakowała to zwierzęta domowe i hodowlane. Mało tego, przypuszcza się, że
wilkołak z Bray Road nie jest pojedynczym okazem. Sceptycy sądzą, że ludzie,
nie mogąc sobie wyjaśnić niektórych zjawisk, puszczają wodze fantazji i
obarczają winą coś, co w ogóle nie istnieje. Opracowano kilka teorii na temat
bestii z Bray Road: że jest to krzyżówka wilka z kojotem lub psem, nieodkryty
gatunek psowatych, lub że jest to zwierzę prehistoryczne, które dotrwało do
naszych czasów, tzw. shunka warak’in.
Czy to nie wygląda na chwyt turystyczny? Mimo prowadzonych
dochodzeń, nie ma wiarygodnych zdjęć, martwych okazów, czy szkieletów. Po wilkołaku
pozostają ślady stóp oraz słowa świadków.
Karina Sołtysiak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz